Co należy do jego kompetencji? Jak wspomina swoją zawodową karierę? Zapraszamy do wywiadu z Jackiem Kalinowskim.
Co należy do jego kompetencji? Jak wspomina swoją zawodową karierę? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w najnowszym wywiadzie z Dyrektorem Klubu – Jackiem Kalinowskim.
Przeprowadził go Tomasz Krawczyszyn będący w przeszłości rzecznikiem prasowym Biało-Zielonych oraz redaktorem strony internetowej.
Pracę na stanowisku Dyrektora Klubu Olimpia Grudziądz rozpocząłeś z dniem 1 czerwca 2013 roku. Do twoich największych obowiązków należy nadzór nad pracami porządkowymi i konserwacyjnymi na całym obiekcie.
Zarządcą całego obiektu jest Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Nieruchomościami, a Klub jest tylko użytkownikiem. Wiadomą rzeczą jest, że ogrom rzeczy robimy we własnym zakresie. MPGN jako zarządca wykonuje poważniejsze naprawy na naszym stadionie, a te drobniejsze związane z codziennym użytkowaniem wykonujemy we własnym zakresie. Drobnych spraw jest najwięcej, gdyż codziennie w naszym Klubie odbywają się liczne zajęcia i treningi w wielu sekcjach i grupach wiekowych.
Ponadto sprawujesz nadzór nad wszystkimi pracownikami.
Jeśli chodzi o nadzór nad pracownikami to właściwie wszystkie decyzje i zarządzenia są zatwierdzane przeze mnie. To samo dotyczy prac związanych z porządkiem na terenie całego obiektu, jak i przygotowaniem płyty boiska. To, że grałem w przeszłości w piłkę nożną, nie oznacza, że będę zarządzał tylko tą dyscypliną sportu. Dla mnie liczy się to, co dzieje się w całym Klubie.
W Olimpii, na przestrzeni ostatnich 2-3 lat zdecydowanie wzrosła liczba pracowników. Dużą ich część stanowią stażyści bądź osoby zatrudnione z Powiatowego Urzędu Pracy. Czy nad tą grupą osób sprawujesz indywidualny nadzór?
Sekcja piłki nożnej od trzech lat występuje w I lidze, więc wiadomym jest, że przybyło obowiązków, a co za tym idzie potrzeba większej ilości pracowników. Chcemy zachęcić do kibicowania jak największą rzeszę fanów. W tym celu powstał dział marketingu. Moja rola polega głównie na podziale obowiązków. Tym samym stwarzamy sobie szansę na osiągnięcie wyznaczonego na najbliższy tydzień celu. Wszyscy wspólnie pracujemy na sukces Klubu i niezależnie od tego czy są to stażyści czy na etacie, każdego traktuje na równi. Ważne jest to, aby każdy wypełniał jak najlepiej swoje obowiązki. Za wszystkie sukcesy i porażki odpowiadamy całym zespołem.
Do twoich obowiązków należy także dopilnowanie organizacji spotkań ligowych.
Jeśli chcemy, aby Klub wyglądał profesjonalnie, to przede wszystkim sam od siebie oczekuję profesjonalizmu i na każdym kroku staram się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Nasze przygotowania do sobotniego meczu nie wyglądają tak jak wielu kibicom się wydaje – na godzinę czy dwie przed spotkaniem. Organizację rozpoczynamy już na początku tygodnia zaczynając od rozmów w naszym wspólnym gronie, gdzie nakreślamy sobie plany na najbliższy tydzień. Spotykamy się ze służbami porządkowymi i policją. Wszystko po to, aby na stadionie każdy czuł się bezpiecznie, a kibice nie musieli zbyt długo czekać przed bramami na wejście na obiekt. Zajmujemy się marketingiem klubowym i kolportażem biletów. Dodatkowo więcej pracy mamy, gdy spodziewamy się przyjezdnej grupy kibiców, analizujemy szczegóły wpuszczania ich na stadion. Ważny jest również odpowiedni sprzęt w kasach oraz sprawnie działający internet. Jesteśmy zadowoleni, kiedy mecz się kończy, szczególnie sukcesem Olimpii, a szczęścia dopełnia bardzo dobra organizacja.
Decydujesz o transferach w Klubie i wyborze zawodników? Twój głos ma siłę przebicia?
Jeśli chodzi o pozyskiwanie nowych zawodników, to decydujące zdanie ma prezes Jacek Bojarowski, który wspólnie ze sztabem szkoleniowym nakreśla plan transferowy w każdym okienku. Ja mogę w prywatnej rozmowie z prezesem zasugerować moje propozycję, ale stricte transferami się nie zajmuję.
Reasumując, w twoim przypadku trzeba oddzielić grubą kreską to, że jesteś Dyrektorem Klubu od spraw organizacyjnych, a nie Dyrektorem Sportowym, który decyduje o transferach.
Dokładnie tak.
Pracujesz w Olimpii jako Dyrektor Klubu już piąty miesiąc. Powiedz czy jest coś co cię zaskoczyło na tym stanowisku, natrafiłeś na problemy, czy jest to dla ciebie chleb powszedni?
Każda praca stawia przed człowiekiem nowe wyzwania, a czy jest to chleb powszedni – tego nie wiem. Spędzając w Klubie prawie 28 lat znam go od podszewki. Dużo rzeczy pamiętam jeszcze jak byłem małym chłopcem, jak to wszystko wyglądało, co mi przeszkadzało i co bym chciał zmienić. Zarówno, jeśli chodzi o sekcję piłki nożnej, jak i lekkiej atletyki oraz judo. Wiem co trzeba zrobić na obiekcie.
Co udało się zrobić na obiekcie Olimpii już za twojej kadencji?
Zaczęliśmy od nowej numeracji krzesełek na trybunach. Wszystkie oznaczenia na stadionie zostały zmienione. Jednak, aby to dobrze wyglądało, musieliśmy poświęcić dużo pracy. Tak jak wcześniej wspomniałem odmalowane zostały hole w budynku głównym, szatnie oraz garaż, który trzy lata temu uległ spaleniu – co uznałem za swój priorytet. Prawie na całym obiekcie został podłączony internet, właściwie tylko poza halą sportową. Dobry zasięg internetu jest przy trybunie vipowskiej oraz w głównym budynku Klubu. Odnowione zostały: hol, którym wychodzą piłkarze na boisko, garaże, bramy wjazdowe, poręcze na stadionie. Założyliśmy progi zwalniające przy orliku, odmalowaliśmy salę judo i wiele innych rzeczy, o których można by było mówić i mówić. Zmiana zaszła również, jeśli chodzi o utrzymanie czystości w toaletach. Ponadto za boiskiem „Orła” [duże boczne boisko ze sztuczną nawierzchnią przyp. TK] wygospodarowaliśmy tzw. „magazyn do przechowywania bramek”. Wcześniej była tam wielka hałda ziemi, która pozostała po budowie bocznego boiska. Udało się tego dokonać, dzięki pomocy firmy Feniks, która praktycznie nieodpłatnie pomogła nam usunąć stamtąd tę ziemię. Dodatkowo zrobiliśmy betonowe odważniki do bramek, aby zabezpieczyć je przed przewróceniem się. Przenieśliśmy budka policyjną, która stała się kością niezgody pomiędzy zarządem klubu a kibicami. Został powiększony sektor dla naszych kibiców, aby nie czuli się jak w klatce. Sam nawet brałem w tym udział. To nie jest tak, że tylko wydaję polecenia, ale także jak trzeba, wykonuję prace razem z innymi.
Jakie cele postawiłeś sobie na najbliższe miesiące jeśli chodzi o remonty i inwestycje na obiekcie?
Nadrzędną sprawą jest kwestia oświetlenia na stadionie. Jesteśmy w stałym kontakcie z inżynierami, aby dokładnie wyznaczyć miejsce, w którym mają stanąć słupy oświetleniowe oraz gdzie ma przebiegać linia zasilająca. Dodatkowo oddany został już projekt dotyczący odwodnienia całej trybuny głównej.
Kiedy więc możemy spodziewać się oświetlenia na stadionie Olimpii?
Wszyscy chcemy, aby oświetlenie powstało jak najszybciej. Właścicielem stadionu jest Miasto i tak wielkie przedsięwzięcie może być zrealizowane tylko przez władze Miasta. Wraz z tą inwestycją, systematycznie wykonywanych jest wiele prac, m.in. budowa stacji transformatorowej, badania gruntów pod przyszły montaż słupów, projekty elektryczne i budowlane. Na dzień dzisiejszy skupiamy się nad przygotowaniem kosztorysu. Pan prezydent Robert Malinowski wraz z władzami miasta mają świadomość, że powyższa inwestycja jest niezbędna, aby otrzymać w przyszłości licencję na grę w I lidze. Mamy nadzieję, że oświetlenie na stadionie powstanie w przyszłym roku.
Od dłuższego czasu, przed budynkiem klubowym stoją palety kostki polbruk. Kiedy można spodziewać się, że parking zostanie wyłożony tą kostką?
Jeśli chodzi o samą kostkę i jej ułożenie to myślę, że z tym nie byłoby najmniejszego problemu. Kłopot w tym, że na całym placu trzeba wykonać odwodnienie, a są to kolejne koszty. Same położenie kostki nic nie da, jeśli nie będzie systemu odprowadzającego wodę.
Wspomniałeś, że w Olimpii spędziłeś 28 lat. Kiedy zatem rozpocząłeś treningi w grudziądzkim klubie?
Pierwszy trening odbyłem – o ile się nie mylę – w wieku 9 lat. Uczyłem się wtedy w Szkole Podstawowej nr 15. Moim pierwszym trenerem był Dariusz Mielcarski, którego serdecznie pozdrawiam. W tej szkole powstała klasa sportowa i trener swoją osobą przyciągnął całą klasę do klubu. Tak powstał nasz rocznik. Na treningi przychodziły również inne osoby, ale w większości trzon naszego rocznika stanowiła nasza klasa. Mieliśmy dodatkowe zajęcia z wychowania fizycznego i tak to się powoli rozwijało.
Pamiętasz swój debiut w drużynie seniorów?
Mój debiut w drużynie seniorów nastąpił bardzo szybko, dlatego nie jestem w stanie przypomnieć sobie kiedy dokładnie miało to miejsce i przeciwko jakiej drużynie. A to z tego względu, że występy w seniorach przeplatałem jeszcze spotkaniami w zespole juniorskim.
Większa część twojej przygody z piłką nożną miała miejsce w Olimpii Grudziądz, z kilkoma przerwami na występy w innych zespołach.
W latach 2003-2005 grałem w niemieckim BSC Sendling 1918 Monachium. Następnie na jeden sezon wróciłem do Olimpii. Rok później reprezentowałem Wisłę Nowe i po kolejnych 12 miesiącach broniłem barwo GKS-u, by grać w nim aż do 2010 roku. Ostatnie dwa lata mojego grania spędziłem w Starcie Warlubie, w którym panowała bardzo miła atmosfera.
Większość kibiców kojarzy cię jako środkowego obrońcę, lidera defensywy. Jednak nie tylko na tej pozycji występowałeś.
Przez całą swoją karierę występowałem na wszystkich pozycjach oprócz bramkarza. Ciekawostką może być fakt, że byłem nawet królem strzelców w lidze regionalnej.
W sezonie 1995/1996 i 1997/1988 Olimpia występowała po raz pierwszy w swojej historii w III lidze. W pierwszym sezonie na tym poziomie strzeliłeś nawet bramkę przeciwko Lechii Gdańsk.
Zagraliśmy pierwszy mecz z Lechią Gdańsk, która miała w swojej kadrze zawodników z przeszłością reprezentacyjną, także to był na pewno bardzo silny zespół. Udało mi się strzelić bramkę na 1-2 na własnym stadionie i z tego co wiem, była to pierwsza historyczna bramka dla Olimpii zdobyta na tym szczeblu rozgrywkowym.
Sezon 2009/2010 (II liga) był twoim ostatnim w barwach Olimpii. Już początek rozgrywek był dla ciebie pechowy, bo w meczu 8. kolejki doznałeś poważnej kontuzji.
Dla mnie spotkanie z Nielbą Wągrowiec utkwi w pamięci na bardzo długo. Wygraliśmy to spotkanie 2-0. Niestety już w 10. minucie meczu doznałem złamania palca z przemieszczeniem, a mimo to udało mi się dograć ten mecz do końca. W przerwie palec został opatrzony plastrem, jednak pod koniec spotkania czułem już silny ból. Zaraz po zakończeniu meczu pojechałem do szpitala, w którym przeszedłem operację drutowania. Po tygodniu ze złamanym palcem pojechaliśmy na mecz do Jaroty Jarocin. Ok. 40 minuty zostałem uderzony łokciem w głowę i miałem rozcięty łuk brwiowy. Ponownie trafiłem do szpitala na założenie szwów. Od tego spotkania praktycznie moja przygoda z poważniejszą piłką w Grudziądzu miała się ku końcowi.
Straszny pech, tydzień czasu, dwie kontuzje.
Niestety pechowo. Nie wiem czy ktoś by się zdecydował grać ze złamanym palcem z drutami w środku w kolejnym spotkaniu. Palec nie był w szynie, tylko owinięty patyczkami od lodów, ponieważ sędzia nie zezwolił na grę w twardym opatrunku.
Na przełomie wieku, twoje nazwisko często pojawiało się w notesach rywali. Powiedz jakie zespoły były zainteresowane twoją osobą?
Zawsze były jakieś zapytania wobec mojej osoby, ale ciężko mi było opuścić Grudziądz. Wiadomo, że gdybym miał menadżera, to o transfer mogłoby być łatwiej, jednak praca w tym mieście w pewnym sensie mnie ograniczała i ciężko było przenosić się do innego klubu. W czerwcu 1995 roku otrzymałem propozycję gry w GKS-ie Jastrzębie i praktycznie wszystko było załatwione. Brakowało tylko mojego wyjazdu. Jednak za namową Jacka Bojarowskiego zostałem w Grudziądzu, bo GKS Jastrzębie wówczas grał w III lidze, czyli tej samej co Olimpia. Poza tym, mogę wymienić wszystkie drużyny z regionu, które pytały w kontekście transferu – z Zawiszą Bydgoszcz czy Elaną Toruń na czele. Nigdy jednak nie byłem zainteresowany przenosinami.
Jak to się stało, że występowałeś w lidze niemieckiej?
Tutaj akurat zadecydowały względy rodzinne, gdyż wyprowadziliśmy się do Monachium. Po przejściu do klubu BSC Sendling trenowałem z pierwszym zespołem, ale sztab szkoleniowy nie do końca się do mnie przekonał i musiałem wykazać się w zespole rezerw. Tam w pierwszym meczu wygraliśmy 9:0, a ja sam strzeliłem osiem bramek, co było moim największym osiągnięciem w całej karierze. Nigdy nie strzeliłem tyle bramek w jednym spotkaniu.
Czyli w Niemczech grałeś na pozycji napastnika?
Tak, z tego względu, że potrzebowali tam człowieka, który będzie strzelał bramki. Obrońców mieli dużo. W przeszłości również występowałem na tej pozycji. Sezon wcześniej dla Olimpii strzeliłem 27 bramek i zostałem królem strzelców. W Monachium zaraz po moim debiutanckim meczu zostałem przesunięty do pierwszego zespołu i jeździłem z drużyną na spotkania. Tam po pierwszym sezonie awansowaliśmy do IV ligi, a wiadomo, że poziom w Niemczech jest wyższy niż w Polsce, więc nabrałem doświadczenia, które pomogło mi w dalszej przygodzie z piłką.
Przez wiele lat występowałeś na boisku grając w piłkę. Teraz jesteś Dyrektorem Klubu i poza domem spędzasz dużo czasu. Jak twoją działalność ocenia żona i dzieci?
To jest kwestia przyzwyczajenia. Żona zdaje sobie sprawę, że piłka nożna jest dla mnie bardzo ważna. Każdy dzień był podporządkowany treningom, każda sobota meczom, każdy urlop zgrupowaniom i chyba wszyscy się do tego przyzwyczaili. Dzięki sportowi poznałem wiele ciekawych ludzi, zarówno na boisku jak i poza nim, z którymi spotykam się do dnia dzisiejszego. Jeśli chodzi o dzieci, to myślę, że też złapały sportowego bakcyla. Mój 15-letni syn chodzi do klasy sportowej do Gimnazjum nr 7, córka trenuję piłkę nożną w zespole, który na co dzień występuje w III lidze kobiet i dodatkowo trenuje biegi w Olimpii. Młodszy syn chodzi do przedszkola piłkarskiego przy Olimpii. Żona jest wyrozumiała, wie że sport jest dla mnie ważny, ale nie ważniejszy od rodziny.
Masz piątkę dzieci. Każdemu z nich nadaliście imiona zaczynające się na literę „N”, przypadek, czy zależność?
Nikolina (17 lat), Natan (15 lat), Naja (12 lat), Niwes (6 lat) i Nonna (4 lata). Jak rodziła się Nikolina to szukaliśmy imienia jak każde małżeństwo. Mieszkaliśmy wtedy w Monachium, dlatego nie chcieliśmy aby imię zbyt mocno nie odróżniało się od tych w Polsce. Po dwóch latach urodził się Natan. Uznaliśmy, że jak pierwsze dziecko ma imię na literę „N”, to czemu nie drugie. Po kolejnych trzech latach urodziło się trzecie dziecko. Tutaj inspirację imienia zaczerpnęliśmy z języka z grenlandzkiego „Młodsza sistra – Naja”, także też na „N”. Później jak rodziły się Niwes i Nonna to jak poprzednie były na „N” to i te również.
Dlaczego więc takie nietypowe imiona w Polsce?
Wszystko dookoła idzie do przodu, wszystko się rozwija. Nadawanie imion również. Nie chcieliśmy standardowych imion. Chcieliśmy być inni, może trochę oryginalni.
źródło: pilsudskiego14.wordpress.com