Zapraszamy do przeczytania niezwykle interesującego wywiadu z bramkarzem Olimpii Michałem Wróblem.
Jak przebiegał jego proces rehabilitacji? Oferty z jakiego klubu nigdy nie odrzuci? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w najnowszym wywiadzie z Michałem Wróblem.
Przeprowadził go Tomasz Krawczyszyn będący w przeszłości rzecznikiem prasowym Biało-Zielonych oraz redaktorem strony internetowej.
Od twojego złamania kości przedramienia lewej ręki mijają już 2 miesiące. Jak się teraz czujesz?
Wydaje mi się, że z ręką jest już wszystko dobrze, ale doktor Niedźwiecki nie chce powiedzieć do końca, czy mogę grać. Nie ma pełnego zrostu kości. Robimy wszystko, aby jak najszybciej powrócić do gry. Rano mam dwie godziny rehabilitacji, później jeszcze dodatkowo w klubie. Następnie trening, także cały dzień spędzam na obiektach Olimpii. Wszystko podporządkowujemy temu, aby ta ręka jak najszybciej była sprawna. Wydaje mi się, że ta ręka jest już w bardzo dużym procencie sprawna, ale w głowie jest jeszcze blokada psychiczna. Czasami czuję mały ból. Może nie tyle ból, a strach i świadomość, że ręka była złamana. Mam nadzieję, że jeszcze tydzień czasu, może trochę więcej i strach minie. Z każdym treningiem pozwalam sobie na więcej. Moim zdaniem, ręka jest dobra, ale o tym doktor Niedźwiecki zadecyduje na kolejnej konsultacji.
Jak przebiegał proces rehabilitacji?
Mam różnego rodzaju zabiegi m.in. z użyciem prądu czy podczerwieni, które powodują szybszy zrost kostny oraz laser. Chodzi o to, żeby pomóc ręce w ukrwieniu tego miejsca. Krew szybciej krąży i proces gojenia przebiega sprawniej. Przynajmniej tak to w teorii powinno wyglądać, a w praktyce – każda ręka goi się inaczej. Doktor Niedźwiecki na samym początku stwierdził, że najszybciej po sześciu tygodniach będę mógł używać ręki, a po 8 do 10 tygodniach ręka będzie w pełni sprawna.
Kiedy rozpocząłeś proces rehabilitacji?
Okres rehabilitacji rozpoczął się w momencie ściągnięcia szwów, czyli dwa tygodnie po operacji. Opatrunku gipsowego nie miałem w ogóle. Osiem śrub i dzisięciocentymetrowa płytka, którą mam w ręce jest tak wytrzymała, że gips nie był potrzebny. Miałem tylko oszczędzać rękę, aby szwy nie puściły. Po ściągnięciu szwów zaczęliśmy rehabilitację, która trwa do dziś.
Czyli tę płytkę będziesz miał już na stałe?
Będę miał ją tak długo, jak długo będę chciał grać w piłkę, a później zdecydujemy się na jej usunięcie.
Nie masz problemu, aby przejść przez barierki w sklepie, albo na lotnisku?
Póki co nie miałem jeszcze z tym żadnego problemu. Śmiałem się nawet, że jak będę wychodził ze sklepu to pomyślą, że coś ukradłem, ale na razie nic nie pika. Mam nadzieję, że jeszcze długo nie będzie pikało i nie będzie żadnego problemu. Mam dodatkowe pismo, że mam śruby w przedramieniu, gdybym chciał polecieć gdzieś samolotem.
Kiedy wznowiłeś treningi?
Właściwie to pierwsze treningi wznowiłem w trzecim tygodniu po operacji ręki. Zacząłem od lekkiego biegania, łapania piłek, ale bardziej skupiłem się na wzmocnieniu mięśni brzucha. A taki trening powrotu do bramki, zaczęliśmy dwa tygodnie temu, aczkolwiek nie wszystkie ćwiczenia wykonywałem na 100%, bo jednak nie wszystkie jeszcze mogę.
Kiedy zobaczymy cię w bramce?
Wtedy, kiedy trener uzna, że powinienem się w niej znaleźć, że mnie potrzebuje. Mam nadzieję, że będzie to jak najszybciej.
Pod twoją nieobecność, w bramce Olimpii bardzo dobrze radzi sobie Bartosz Fabiniak. O powrót do pierwszej 11-stki może być ciężko. Czy uważasz, że jeśli tylko będziesz gotowy, to od razu wskoczysz do bramki Olimpii?
Nie uważam, że komukolwiek należy się miejsce w składzie Olimpii. Będę mocno pracował na to, aby trener postawił na mnie. Bartek miał teraz bardzo dobrą serię, ma spore umiejętności, aczkolwiek gramy teraz bardzo dobrze w obronie, przez co drużyny przeciwne, nie mają dużo sytuacji bramkowych. Jak będziemy podtrzymywać tę grę obronną na tak wysokim poziomie całą drużyną – bo wiadomo, że obrona to nie tylko bramkarz i obrońcy, ale cała jedenastka – to będziemy zdobywać punkty, będziemy się cieszyć a przeciwnik nie będzie miał zbyt wiele sytuacji do radości.
Od momentu, kiedy reprezentujesz biało-zielone barwy, to twoja pierwsza tak poważna kontuzja, która wykluczyła cię z tylu spotkań ligowych.
Na szczęście przez te trzy lata w Grudziądzu większe kontuzje jakoś mnie omijały. Pod koniec sezonu 2011/2012 narzekałem na ból brzucha i lekarze zadecydowali, że powinienem przejść zabieg wkładania siatek syntetycznych w przepuklinę. Na szczęście ominęła mnie tylko pierwsza kolejka sezonu za kadencji trenera Asenskyego i praktycznie po 6 tygodniach byłem gotowy do gry.
Ciężko jest oglądać kolegów z pozycji trybun, gdy wie się, że nie można pomóc zespołowi?
Na boisku zdecydowanie mniej się to przeżywa niż na trybunach. Wolę grać w meczu, niż patrzeć z boku, jak grają koledzy. Oglądałem wszystkie spotkania, które mogłem. Opuściłem tylko dwa spotkania: u siebie z Miedzią Legnica bo byłem po zabiegu i teraz z Sandecją Nowy Sącz. A tak to jeżdżę z chłopakami na każdy mecz, bo wiadomo, że wszyscy razem pracujemy na wspólny sukces.
Wcześniej zdarzyły ci się poważne kontuzje, które wykluczyłby cię z gry przynajmniej na dwa miesiące?
Poważne kontuzje to przytrafiły mi się tylko, jak miałem przygodę w Wiśle Kraków. Nie wiem czym tam było to spowodowane. Nie mogłem się dobrze wyleczyć z jednej kontuzji, a już łapałem kolejną. Przez okres 3,5 lat w Wiśle dwa lata spędziłem u lekarzy i ten okres wspominam najgorzej, bo w innych klubach nie przytrafiały mi się żadne poważne kontuzje.
Do momentu kontuzji, byłeś w bardzo dobrej formie. W zeszłym sezonie kibice wybrali cię nawet jako najlepszego bramkarza ligi. Ponadto strzeliłeś dwie bramki.
To, że zostałem wybrany, to zasługa ludzi, którzy na mnie głosowali. Na pewno jest to miłe. Olimpia nie jest bardzo medialnym klubem, więc wiadomo, że na mnie musieli głosować również kibice z innych drużyn, więc jestem z tego zadowolony. Oby to się jeszcze powtórzyło. A wracając do tych bramek, to już chyba wszystko zostało powiedziane. Czasami na poprawę humoru włączam sobie w domu powtórki tych bramek. Wiadomo, że nie zdarza się to zbyt często. Dwa razy udało mi się odbić piłkę głową i akurat wpadła do bramki. Jestem z tego dumny i zadowolony a i dla Olimpii Grudziądz na pewno to spory rozgłos i promocja.
To był twój najlepszy sezon w karierze?
Uważam, że mój najlepszy sezon dopiero przede mną. Z roku na rok staje się co raz lepszym bramkarzem. Parę lat już gram, kilka sezonów w moim wykonaniu było dobrych. Awansowałem ze Szczakowianką Jaworzno do ekstraklasy, gdzie nikt się tego nie spodziewał. Uważam, że kolejne sezony będą jeszcze lepsze od tego.
Masz już 33 lata. Wiosną przedłużyłeś kontrakt z Olimpią do 30 czerwca 2015 roku. Więc przynajmniej przez 2 lata będziesz bronił barw Olimpii?
Mam nadzieję i wierzę w to, że to dopiero przetarcie przed kolejnym kontraktem, już w ekstraklasie. Tego na pewno wszyscy by chcieli. Czuje się w Grudziądzu bardzo dobrze. Moje dzieci chodzą tu do szkoły, trenują na Olimpii piłkę nożną, a ja mam nadzieję, że tu pogram jeszcze parę lat.
W przerwie między sezonami otrzymałeś propozycje gry w innych zespołach?
Były zapytania, aczkolwiek już wcześniej dogadałem się z Olimpią. Ten Klub zawsze był dla mnie na pierwszym miejscu. Jak zmieniać to tylko na lepsze zespoły, a czy byłyby lepsze? Oceniłem że nie. Bardzo dobrze mi się współpracuje z prezesem i doszliśmy do porozumienia. Jest tylko jeden klub dla którego odszedłbym z Olimpii [Górnik Zabrze przyp. TK], prezes o tym wie i nie robiłby mi problemów w sprawie ewentualnego odejścia.
W chwili obecnej w Górniku jest dwóch bardzo dobrych bramkarzy, Norbert Witkowski i Pavels Steinbors. Jeżeli Adam Nawałka zadzwoniłby do ciebie z propozycją gry w Zabrzu, to miałbyś mocną konkurencję.
Jakby Adam Nawałka do mnie zadzwonił, to bym się pakował i szedł pieszo do Zabrza. To jest klub, który zawsze będzie w moim sercu. Nie chce powiedzieć, że Olimpia dla mnie się nie liczy, ale w Olimpii gram teraz, a Górnikowi zawdzięczam to, że w ogóle gram w piłkę. Chciałbym na pewno zakończyć tam karierę, a czy będzie mi to dane to zobaczymy.
Jak długo zamierzasz grać jeszcze w piłkę?
Nie zakładam sobie żadnych planów. Chcę grać w piłkę tak długo, jak będzie mi pozwalało zdrowie. Kocham piłkę nożną, jest to coś co robię od małego i chcę robić jak najdłużej.
Jakie plany po zakończeniu gry w piłkę? Może praca w charakterze trenera?
Do trenowania grup, drużyn za bardzo mnie nie ciągnie. Chciałbym zostać trenerem bramkarzy. Pod tym kątem podpatruje swoje treningi, przypominam sobie wcześniejsze zajęcia jakie miałem, aby doskonalić się w tym kierunku.
Za tobą już pierwsze kursy trenerskie.
Mam odbyty kurs trenerski UEFA B, który pozwala mi na szkolenie bramkarzy i grup młodzieżowych.
Obecnie trenujesz grupy młodzieżowe Olimpii – przedszkole rocznik 2007. Traktujesz to jako nowe wyzwanie, pasję czy po prostu pracę?
Dla mnie największą przyjemnością jest widzieć radość na twarzy tych dzieci, które z nami trenują. W pewnym momencie nie było trenera dla tej grupy, więc podjąłem decyzję, że spróbuję. Uprawnienia mam, z trenerem Jędrkiem [Jędrzej Woźniak przyp. TK] bardzo dobrze mi się współpracuje. Trenujemy dość liczną grupę dzieci. Dla mnie jest to zdecydowanie przyjemność, na pewno to nie jest jakieś wypełnienie czasu.
Całą karierę spędziłeś w Górniku Zabrze, Włókniarzu Kietrz, Szczakowiance Jaworzno, Wiśle Kraków, Unii Janikowo, KSZO Ostrowcu Świętokrzyski. i Olimpii. Nie udało ci się wyjechać za granicę.
Byłem na testach w drugoligowym wówczas szkockim St. Johnstone Football Club. Wszystko wyszło dobrze, tylko Wisła Kraków nie dogadała się z klubem ze Szkocji. Nie wiem o co dokładnie poszło. Później złapałem kontuzję i sprawa ucichła. Nigdy nie ciągnęło mnie na zachód. Uważam, że najpierw trzeba się spełnić w Polsce, a dopiero później można szukać czegoś za granicą. Bo grać w IV czy V lidze poza krajem i się później przebijać to nie dla mnie.
Były jakieś inne propozycje z zagranicy, jakieś zapytania?
Jeszcze w okresie nastoletnim, jak miałem 16-17 lat pojawiały się zapytania ze szkółek młodzieżowych w Anglii i Niemiec. Ale ówczesny prezes Górnika, Stanisław Płoskoń odrzucał wszystkie oferty.
Żałujesz, że w tym okresie nie dostałeś możliwości wyjazdu za granicę?
Teraz na pewno nie będziemy wiedzieć, co by się wydarzyło. Może moja kariera by się potoczyła inaczej i bym był bramkarzem pokroju Łukasza Fabiańskiego, Wojtka Szczęsnego czy Artura Boruca, ale całą karierę spędziłem w Polsce. Wiadomo, że życie toczy się różnym torem i chcąc wiedzieć co by się wydarzyło, trzeba by było spróbować. Ja nie spróbowałem, nie miałem takiej możliwości, więc nie będę gdybał, co by było gdyby. Jestem zadowolony z tego co osiągnąłem do tej pory. Mam nadzieję, że osiągnę coś jeszcze.
W polskiej lidze mogłeś reprezentować również barwy Piasta Gliwice. Z jakichś innych klubów otrzymałeś jeszcze oferty, zapytania?
W okresie, gdy grałem w Górniku Zabrze, mogłem występować na zasadzie wypożyczenia w Zawiszy Bydgoszcz. Nawet byłem tydzień w Bydgoszczy, ale kluby się nie dogadały. Następnie trafiłem na wypożyczenie do Włókniarza Kietrz. W okresie, w którym rozmawiałem z Piastem Gliwice, prowadziłem także rozmowy z GKS-em Katowice, z ówczesnym prezesem Janem Furtokiem. Niestety rozmowy tak samo jak w Piaście Gliwice zmieniały się zbyt często, a ja jestem zbyt poważnym człowiekiem, żeby mnie tak traktować. W Katowicach nawet wróciliśmy do tego, co wcześniej było ustalone, ale drugi raz nie podszedłem już do tematu.
Wiosną 2011 roku razem z Jarosławem Białkiem i Adrianem Frańczakiem trafiłeś do Olimpii z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, który rok później wycofał się z rozgrywek.
Z klubem KSZO był jeden bardzo ważny problem, nie miał w ogóle pieniędzy. To była prawdziwa szkoła przetrwania. Ktoś, kto miał rodzinę i dzieci, tak jak ja, nie mógł przetrwać za jedną wypłatę przez trzy miesiące. Nikogo nie interesowało to, że nie mamy pieniędzy. Na treningach trzeba było normalnie pracować. To doświadczenie na pewno w życiu się przydało, ale nie życzę tego nikomu.
Można porównać tę sytuację z poczynaniami Ireneusza Króla w Polonii Warszawa?
Wydaje mi się, że to była trochę inna sytuacja, inna skala. Nie wiem dokładnie ile zarabiali piłkarze w Polonii, ale zespół z Warszawy słynął z tego, że nie oszczędzał na wynagrodzenia dla zawodników. Sądzę, że jeśli miałbym dostać jedną wypłatę na trzy miesiące w Polonii, to wystarczyłaby mi ona na życie. Natomiast dostać małe pieniądze na trzy miesiące w KSZO i z tego utrzymać rodzinę to był już problem.
W twoim CV znajduje się reprezentowanie Wisły Kraków, wówczas najlepszej drużyny w kraju. Jednak przez 3,5 roku jakie tam spędziłeś, rozegrałeś tylko jedno spotkanie i to w pucharze Polski przeciwko Polonii Warszawa.
Mój problem z wywalczeniem sobie miejsca w Wiśle polegał na tym, że drużyna musiała wszystko wygrywać. Była presja na wyniki i trenerzy nie mogli zaryzykować, aby na mnie postawić. A gdy byłem już w bardzo dobrej formie, to przytrafiały mi się kontuzje, urazy. Później musiałem tę formę odbudowywać. W międzyczasie zmienił się trener, dlatego postanowiłem zrobić jeden krok w tył, aby tylko móc regularnie grać. Przeszedłem o ligę niżej do Unii Janikowo. Gdybym się uparł, to w Krakowie mogłem spędzić jeszcze dodatkowe 1,5 roku.
Zamiast grać na boisku, dużo imprezowałeś, m.in. głośna akcja Kamila Kuzery, który kierując twoim samochodem potrącił Huberta Skrzekowskiego, przez co mieliście spore problemy.
Na pewno bardzo szkoda Huberta, bo to był dobry zawodnik. Dokładnie szczegółów wypadku nie znam, bo mnie tam nie było. Ta sytuacja trochę wstrzymała mój rozwój, bo przez dwa tygodnie – do momentu wyjaśnienia sprawy – nie mogłem trenować z zespołem. A ja nie miałem w tym żadnego udziału, po prostu Kamil Kuzera kierował moim samochodem. Na pewno to była nieprzyjemna sytuacja. Ostatnio nawet dzwonił do mnie w tej sprawie kolega z Krakowa, który pisze książkę i rozmawialiśmy trochę na ten temat. Uważam, że problemem w Krakowie nie była trudna młodzież, tylko zbyt dużo czasu wolnego w tak dużym mieście dla osób, które większość czasu spędzały w domu. Nie sztuką jest dać młodemu zawodnikowi dużo pieniędzy, a sztuką jest znaleźć mu zajęcie, aby dobrze i mądrze spędzał czas.
Nie wspominając sytuacji z Kamilem Kuzerą, dużo było takich sytuacji poza boiskowych, które nie powinny się wydarzyć? Często organizowaliście imprezy, chodziliście do klubów, do kasyn?
Akurat w tej grupie, która trzymała się razem, hazard był najmniejszym problemem. Wydaje mi się, że największym problemem było tułanie się po mieście, szukanie rozrywek, koleżanek – dla zabicia czasu. Tak się dobieraliśmy, aby mieszkać wspólnie z kolegami z drużyny. My akurat mieszkaliśmy w czwórkę w domku jednorodzinnym z basenem. A wiadomo, że jak jest basen, to by się zrobiło grilla, jak jest dobra pogoda. To do końca nie jest dobre zachowanie, ale tam gdzie jest czterech ludzi, to zawsze jeden rzuci temat. Jakbyś mieszkał sam to całkiem inaczej. Osobiście do teraz żałuję, że nie pojechałem do Krakowa z rodzicami, bo byłoby mi dużo łatwiej. Miałbym co robić, a tak było bardzo dużo czasu wolnego. Mieliśmy trening od godziny 10.00 do 12.00. O godzinie 13.00 obiad, a potem do końca dnia czas wolny. Jeden, drugi dzień tak można funkcjonować, ale na dłuższą metę? Szukało się czegokolwiek, aby zabić nudę.
Żałujesz, że w tym czasie Wisła Kraków nie zadbała o was, nie przypilnowała?
W tym okresie miałem ok. 23 lat, także byłem bardziej doświadczony niż koledzy, którzy mieli po 17-18 lat i dopiero dołączali do zespołu seniorów. Na pewno inaczej zorganizowałbym ten czas, aby zapobiec takim zachowaniom.
To było jakieś 10 lat temu. Czy z tamtego Michała Wróbla pozostało coś jeszcze, czy w tej chwili Michał to przede wszystkim odpowiedzialny piłkarz, mąż i ojciec dwóch córek.
Teraz prowadzę całkiem inne życie. Mam piękne i wspaniałe córki, żonę, którą nota bene poznałem w Krakowie, więc na coś ten okres w Krakowie mi się przydał (śmiech). Jestem bardzo szczęśliwy i zadowolony, bo cały mój czas poświęcony jest na piłkę i dom rodzinny. Wiadomo, że nikt nie jest święty, czasami można gdzieś wyjść, ale teraz już wiem kiedy, gdzie i z kim.
Sentyment do Krakowa pozostał, bo po zakończeniu kariery planujecie osiedlić się tam na stałe.
Sentyment do Krakowa jest. Mamy tam mieszkanie. Koło Krakowa mamy także działkę, która czeka, aby wybudować na niej dom. Wtedy dopiero będziemy mogli powiedzieć o pełnym powrocie do domu, o którym zawsze marzyliśmy.
źródło: pilsudskiego14.wordpress.com