Marcin Woźniak z Olimpii Grudziądz w rozmowie z Dariuszem Knopikiem opowiada o kontuzjach, które mu się przytrafiły w końcówce rundy jesiennej. Wyjaśnia dlaczego lubi bardziej atakować niż bronić. Przyznaje jakie popełnił błędy.
Marcin Woźniak z Olimpii Grudziądz opowiada o kontuzjach, które mu się przytrafiły w końcówce rundy jesiennej. Wyjaśnia dlaczego lubi bardziej atakować niż bronić. Przyznaje jakie popełnił błędy.
Marcin Woźniak do Grudziądza trafił przed obecnym sezonem. Zdążył zaskarbić sobie sympatię kibiców swoją walecznością na boisku i nieszablonowymi rajdami w akcjach ofensywnych. W niedawnym głosowaniu czytelników portalu Ekstraklasa.net na najlepszego lewego obrońcę 1. ligi uzyskał aż 224 głosy i przegrał w plebiscycie jedynie z Łukaszem Pielorzem z Termaliki Bruk-Bet Nieciecza.
W rozmowy z Dariuszem Knopikiem z Gazety Pomorskiej, były gracz Sandecji Nowy Sącz opowiada o swojej grze dla Biało-Zielonych oraz o kontuzji, która wykluczyła go z meczu ze Stomilem Olsztyn kończącym rozgrywki ligowe w rundzie jesiennej.
– Udana runda jesienna zakończyła się dla pana pechowo. Jak zdrowie?
– Problem z pachwiną był już od dłuższego czasu. Mam zniekształcony mięsień brzucha, który naciska na nerw i powoduje ból. Kontuzja przywodziciela to efekt meczu z Niecieczą. To moje pierwsze tak poważne urazy od dłuższego czasu. Przed kilkoma laty, jeszcze w Ostrowcu, też miałem problem z przywodzicielem.
– Pomówmy o przyjemniejszych sprawach, a więc pańskich udanych meczach.
– Cieszę się, że dobrze wypadłem jesienią, zresztą jak cały zespół. Udanie zaprezentowaliśmy się w Pucharze Polski. Wlidze zajęliśmy 7. miejsce. Żal kilku remisów, bo lokata mogła być jeszcze lepsza. Cieszy to, że po serii spotkań bez punktów na wyjazdach. Tam też zaczęliśmy gromadzić „oczka”. Można być zadowolonym.
– Przyglądając się pańskiej grze imponowały przede wszystkim rajdy.
– Staram się tak grać i wspomagać zespół w ataku. Odbywa się to kosztem defensywy, ale moją pozycję łatwo zaasekurować. Lubię grać do przodu, a w piłce chyba chodzi o to, by zdobywać bramki. Bardzo mi taka gra odpowiada. Kiedyś grałem w środku pomocy i lubiłem strzelać gole. Ten naturalny ciąg na bramkę pozostał we mnie. Jednak cieszę się, że kiedyś zmieniono mi pozycję i mogę się sprawdzać jako boczny obrońca. Uważam, że w nowoczesnej piłce obowiązkiem jest wspieranie ataków, a nie tylko skupianie się na obronie.
– A o jakie mecze ma pan do siebie pretensje?
– Przede wszystkim o spotkanie w Katowicach. Z mojej winy padła bramka. Zlekceważyłem Przemka Pitrego, który dośrodkował spod linii końcowej i padła bramka. Drugi błąd popełniłem wLegnicy. Spanikowałem i za słabo wybiłem piłkę i też straciliśmy gola.
– Minus należy się też za dużą liczbę kartek, których było aż osiem.
– No tak. Sam jestem zdziwiony, że tyle ich nałapałem. Nie gram brutalnie. Wynikają one z mojej waleczności. Niekiedy też sędziowie rozdają je na prawo i lewo. Choćby w Legnicy. Popełniłem trzy faule i dostałem dwa „żółtka”. Postaram się unikać kartek, choć będzie trudno.
Rozmawiał Dariusz Knopik
Źródło: Pomorska.pl / własne