Bardzo wiele działo się w pierwszym zespole Olimpii przez ostatnie 12 miesięcy. Wydarzeniem roku był z całą pewnością pojedynek z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Bardzo wiele działo się w pierwszym zespole Olimpii przez ostatnie 12 miesięcy. Wydarzeniem roku był z całą pewnością pojedynek z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski. Ostatnie dni grudnia to świetna okazja do podsumowania.
STYCZEŃ
Styczeń w Olimpii rozpoczął się od wypożyczenia młodzieżowca Jagiellonii Białystok – Jana Pawłowskiego. Nie był to jedyny transfer do grudziądzkiego klubu w tym miesiącu, bowiem do ekipy Tomasza Asenskiego został zakontraktowany jeszcze obrońca Widzewa Łódź – Adam Banasiak, co miało oczywiście zwiększyć rywalizację. Jak się później okazało, tylko ten drugi na dłuższy czas zawitał w drużynie pierwszoligowca. W początkowej fazie przygotowań do rundy wiosennej, grudziądzanie osiągnęli korzystny, bo remisowy wynik w meczu sparingowym z warszawską Polonią, grającej wówczas jeszcze w Ekstraklasie.
W międzyczasie najpopularniejszy zawodnik Biało – Zielonych założył swoją…stronę internetową. Michał Wróbel tym samym dołączył do wąskiego grona polskich ligowców, którzy zadbali o swoich fanów w ten sposób: MICHAL-WROBEL.PL
LUTY
Powoli dało się już odczuć atmosferę zbliżającego się święta, jakim niewątpliwie był pojedynek w Pucharze Polski z Legią Warszawa. W pierwszych dniach lutego rozpoczęła się sprzedaż biletów na mecz wyjazdowy przy Łazienkowskiej. Wejściówki rozchodziły się jak świeże bułeczki, bowiem meczu o taką stawkę w historii klubu jeszcze nie było.
Na początku miesiąca nastąpiła też kolejna zmiana kadrowa. Do Grudziądza trafił młodzieżowiec Rodła Kwidzyn, będący wówczas na wypożyczeniu w Lechii Gdańsk – Mateusz Górka. Jednym z pożyteczniejszych jednostek treningowych, przed historyczną walką w stolicy, był sparing z Widzewem Łódź. Olimpia przegrała 0:1, ale pokazała, że przepaść między Ekstraklasą a I ligą nie jest aż tak wielka. Ciśnienie związane z Pucharem Polski rosło z każdym dniem. – Nie da się ukryć, że mecz z Legią wywołuje spore emocje. Znamy wartość Legii, ale znamy też swoją. To jest piłka nożna i wszystko może się wydarzyć. Nie stoimy na straconej pozycji i będziemy walczyć – mówił Adrian Frańczak. Kilka dni przed „godziną zero”, drużyna zdążyła jeszcze zaprezentować się swoim kibicom na scenie Kina Helios.
Ponad 700 fanów wybrało się do Warszawy, by obejrzeć ćwierćfinał Pucharu Polski, pomiędzy Legią Warszawa a Olimpią Grudziądz. – Trema nam nie grozi – zapowiadał Piotr Ruszkul. I miał rację, bowiem przy Łazienkowskiej on sam przyprawił Wojskowych o palpitację serca. Szkoda tylko, że nie trwało to do końca meczu. Przyszły Mistrz ostatecznie zwyciężył 4:1 i przed rewanżem praktycznie zapewnił sobie awans do kolejnej fazy rywalizacji. Historia niejako zatoczyła koło, bowiem 40 lat temu Legia również wygrała trzema golami, ale w meczu towarzyskim.
https://youtu.be/oXdwKzO7-iQ
https://youtu.be/vITjlV5pW4o
MARZEC
Pucharowy rewanż z Legią w Grudziądzu został zaplanowany na 12 marca. Z tej okazji prezydent miasta Robert Malinowski, w porozumieniu z Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy oraz dyrektorami szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych, podjął decyzję o zwolnieniu uczniów z zajęć szkolnych na czas meczu. Niestety w tym terminie młodzieży nie było dane obejrzeć spotkania, ponieważ przedłużająca się zima mocno dała się we znaki i pojedynek został przełożony.
Pierwszy mecz ligowy w nowym roku podopieczni Tomasza Asenskiego rozegrali 7 marca z Flotą Świnoujście. Olimpia Grudziądz 2:1 pokonała ówczesnego lidera rozgrywek I ligi, po bramkach Adama Cieślińskiego. – W tym spotkaniu nie pokazaliśmy nic. Nie stwarzaliśmy sobie sytuacji bramkowych, a bez tego elementu meczu się nie wygra. Tym bardziej z takim rywalem jak Olimpia, która u siebie może pokonać każdego – mówił Arkadiusz Aleksander, napastnik gości. Jeden rywal znalazł jednak sposób na Biało – Zielonych. To zima, która zmusiła do przełożenia konfrontacji z Legią Warszawa na 26 marca. Istny rollercoaster panował przed spotkania z Dolcanem w Ząbkach. Podwarszawski klub zwrócił się z prośbą o przełożenie go na inny termin, jednak Polski Związek Piłki Nożnej nie wyraził na to zgody. Sytuacja była o tyle dziwna, bowiem… – Komuś nie chciało się przyjechać i zobaczyć, że boisko jest zamarznięte i nie nadaje się do grania. Uważam to za skandal! Wymaga się od nas dobrej gry, jakości, ale niestety nie szanuje się tego, co robi czasem pogoda – relacjonował trener gospodarzy Robert Podoliński. Ekipa z Grudziądza musiała zatem pojawić się na stadionie rywala. Podobnie uczynił sędzia Rafał Greń, który przyjechał aż z Rzeszowa tylko po to, by wszystko odwołać…Nieskuteczna walka ze śniegiem trwała w najlepsze i następna kolejka także padła łupem zimowej aury.
Pierwszą od dłuższego czasu rywalizacją o stawkę był pucharowy rewanż z Legią. – Ja zawsze wychodząc na spotkanie jestem przekonany, że damy radę i wygramy. Teraz będzie trochę trudniej, bo aż 3 bramki trzeba odrobić, ale nie takie sensacje w piłce nożnej już się wydarzyły – optymistycznie wypowiadał się Michał Wróbel. Do pewnego momentu Olimpia walczyła jak równy z równym, ale ostatecznie uległa 1:2. Tym samym zakończyła się najpiękniejsza w historii klubu przygoda. Wielu momentów z tej edycji Pucharu Polski kibice nie zapomną do końca życia.
https://youtu.be/-ASa7k9gSd4
W kolejnych dwóch meczach I ligi grudziądzanie zainkasowali 4 punkty. Najpierw wysoko pokonali na wyjeździe Łódzki Klub Sportowy, a następnie zremisowali w Nowym Sączu z Sandecją. Trener tych pierwszych stwierdził nawet, że drużyna Tomasza Asenskiego jest najsilniejsza kadrowo w całych rozgrywkach.
KWIECIEŃ / MAJ / CZERWIEC
8 – tyle punktów zdobyła Olimpia Grudziądz w sześciu pojedynkach tego miesiąca. Biało – Zieloni nie pokazali pełni sił, grając zwyczajnie w kratkę. Doskonałym przykładem jest chociażby remis na piekielnie trudnym terenie w Krakowie i dość wysoka porażka z GKS-em Tychy na własnym stadionie. – Nie chcemy się ciągle tłumaczyć brakiem szczęścia. Może to kwestia umiejętności samych zawodników. Prawda jest taka, że sobie nie pomagamy takim zachowaniem i nie szanujemy swojego wysiłku – mówił trener Tomasz Asensky.
– To dla nas ostatni dzwonek, by włączyć się o coś więcej w lidze. Cały czas czekamy na serię zwycięstw – dodał szkoleniowiec. Sygnałem do walki było zwycięstwo przy Piłsudskiego 14 nad Miedzią Legnica. – Stać nas na wygrywanie z każdym – zapewniał Robert Pisarczuk, który w maju przedłużył kontrakt. Niestety w kolejnych pojedynkach skuteczność znowu uciekła. Zdobyty gol w przegranym pojedynku z Górnikiem Łęczna był tylko zapowiedzią załamania formy strefy ofensywnej. Bezbramkowe remisy z Okocimskim KS Brzesko, a także z Kolejarzem Stróże, spowodowały spadek na 9. miejsce w tabeli. Gorzej sytuacja wyglądała po porażce z Arką Gdynia, kiedy to Biało – Zieloni okupowali jeszcze niższą lokatę. – Przez całe spotkanie zostawiliśmy na boisku masę zdrowia i przegraliśmy, nie stwarzając sobie żadnej groźnej sytuacji. Trzeba się szybko podnieść z kolan, bo naprawdę nasza sytuacja mentalnie nie wygląda za dobrze – martwił się bramkarz Michał Wróbel. Inna sprawa, że Olimpia w rundzie wiosennej została przetrzebiona kontuzjami i ciężko było znaleźć optymalne ustawienie na każdy mecz. – Sytuacja kadrowa wygląda tragicznie. Takiej rundy nie mieliśmy jeszcze nigdy – przyznał wówczas prezes Olimpii. Szansą na przełamanie została uznana konfrontacja z niedoświadczoną Polonią Bytom, ale w tym przypadku rywale nadrabiali ambicją i wolą walki, dzięki czemu z Grudziądza wywieźli punkt, tracąc ich komplet w samej końcówce.
Na 25 maja zaplanowane były derby z Zawiszą w Bydgoszczy. Naprzeciw siebie stanęły drużyny z nieco innych biegunów: Wojskowi rozpędzeni w kierunku Ekstraklasy oraz Biało – Zieloni liczący na przełamanie. Szala zwycięstwa dość szybko została przechylona na stronę gospodarzy, którzy zaaplikowali drużynie Tomasza Asenskiego trzy gole. Trzeba jednak przyznać, że styl gry się poprawił i był to sygnał na lepszą końcówkę rozgrywek I ligi w sezonie 2012/13.
Tak faktycznie się stało. Najpierw Olimpia wygrała na własnym obiekcie z GKS-em Katowice 2:1, a w ostatniej kolejce bez punktów został także Stomil Olsztyn. W międzyczasie grano jeszcze w Niecieczy, gdzie po raz drugi piłkarski świat zadziwił Michał Wróbel. Tym razem jeszcze bardziej…
Była 93. minuta. Termalica prowadziła z grudziądzanami 1:0, co przy tym rezultacie dawało awans do Ekstraklasy. Tymczasem…
https://youtu.be/VnKEIJpqvjE
Olimpia Grudziądz w sezonie 2012/13 zajęła dziewiątą lokatę w rozgrywkach zaplecza Ekstraklasy. Awans wywalczyły zespoły Zawiszy Bydgoszcz oraz Cracovii, a za Michałem Wróblem niecieczanie wysyłali listy gończe. – Bardzo zabawne to było. Ale nikt z zawodników czy trenerów z Niecieczy nie ma do mnie chyba żadnych pretensji. To jest piłka nożna, tu każdy gra o swoje. My nie chcieliśmy tego meczu przegrać. Nikt nie mógł powiedzieć, że się podłożyliśmy. Walczyliśmy do końca – relacjonował sam zainteresowany.
CZERWIEC
Już na początku sezonu ogórkowego I ligą zatrzęsła prawdziwa bomba transferowa. W Grudziądzu został zakontraktowany najlepszy strzelec rozgrywek – Maciej Kowalczyk. 36-letni napastnik zdobył wówczas dla Kolejarza Stróże 22 gole i w cuglach zgarnął koronę strzelców. – Potencjał zespołu jest ogromny i nie ma co tego ukrywać. Wszystko jednak zweryfikuje boisko. Ja jestem pozytywnie nastawiony do zbliżającego się sezonu – mówił doświadczony snajper. W tym samym czasie z Olimpią związał się boczny pomocnik Stomilu Olsztyn – Łukasz Suchocki, określony przed ekspertów jednym z objawień sezonu 2012/13. To nie był koniec ważnych decyzji personalnych. Z klubem pożegnał się bowiem pierwszy szkoleniowiec zespołu – Tomasz Asensky. Przypomnijmy, że to właśnie z nim Biało – Zieloni osiągnęli jeden z największych, jeżeli nie największy – sukces w historii klubu, czyli awans i walka z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski. – Wspaniała przygoda w Pucharze Polski i chwila, w której prowadziliśmy na stadionie Legii na zawsze utkwi mi w pamięci. Również spotkanie z Cracovią Kraków na własnym stadionie i wygrana 2:0, gdzie zagraliśmy pod każdym względem bardzo dobrze. Wierzę, że w mojej karierze trenerskiej będzie jeszcze wiele takich momentów – wspominał Asensky.
Działacze rozmawiali z wieloma szkoleniowcami, a kibice – włącznie z największymi mediami w Polsce zastanawiali się, kto może poprowadzić grudziądzan w dalszej drodze po wyniki. Ostatecznie wybór padł na Tomasza Kafarskiego, który w przeszłości był związany m.in z Cracovią oraz Lechią Gdańsk.
Pod koniec pojawiła się jeszcze inna sensacyjna wiadomość. Z klubem treningi rozpoczął bramkarz Rəvana Baku, Łukasz Sapela. Nie trwało to jednak długo, bowiem Azerowie zaproponowali Polakowi nowy kontrakt i znany golkiper niestety wrócił nad Morze Kaspijskie.
LIPIEC
1:6 z Arką Gdynia – takim niekorzystnym wynikiem zakończył się jeden ze sparingów podczas okresu przygotowawczego. – Do wyników sparingów nie ma sensu przykładać większej wagi, ale tak wysoka porażka boli. W skrócie można powiedzieć, że cała Olimpia oblała test i spisała się dużo poniżej oczekiwań – przyznał Tomasz Kafarski. W międzyczasie na zajęciach pojawiło się kolejne ciekawe nazwisko. Levon Hajrapetjan – bo o nim mowa – zagrał nawet w meczu przeciwko Lechii Gdańsk, ale ostatecznie także nie trafił do Biało – Zielonych, ponieważ nie zgodziła się na to federacja Armenii. Z Biało – Zielonej części Trójmiasta został wypożyczony natomiast młodzieżowy reprezentant Polski – Adrian Bielawski.
24 lipca Olimpia rozegrała pierwszy mecz o stawkę, w ramach rywalizacji o Puchar Polski. Grudziądzanie udanie zainaugurowali sezon, bowiem wygrali ze Skrą Częstochowa 2:1 i awansowali do dalszej fazy rozgrywek. Nic zatem nie wskazywało na to, co wydarzyło się kilka dni później. Piłkarze w dobrych humorach uczestniczyli jeszcze w letniej prezentacji drużyny, która została jeszcze powiększona o bramkarza Bartosza Fabiniaka z Pogoni Szczecin oraz Jakuba Zabłockiego z Concordii Elbląg.
Te wszystkie dobre informacje szybko zostały przyćmione po meczu 1. kolejki z Dolcanem Ząbki. Porażka 0:5 to niezwykle przykre wydarzenie, zapamiętane przez wszystkich fanów na bardzo długi czas. – Mój debiut w Olimpii nie wypadł tak, jak bym sobie tego oczekiwał i rozumiem zdenerwowanie grudziądzkich kibiców – mówił po meczu trener Kafarski.
Warto też przypomnieć o ciekawostce z obozu Biało – Zielonych. Pod koniec lipca na testach pojawił się piłkarz z Azji – Koichiro Iizuka. Japończyk jednak nie podpisał kontraktu z pierwszoligowcem.
SIERPIEŃ
Piłkarze Olimpii szybko chcieli się przełamać i częściowo zmazać ogromną plamę. Udało się to już w następnej kolejce w Stróżach, gdzie po bramce Macieja Rogalskiego wydarto miejscowemu Kolejarzowi wszystkie punkty. Na komplet oczek zespół zareagował pozytywnie i już kilka dni później odniósł drugie zwycięstwo, pokonując tym razem 3:1 Puszczę Niepołomice. Niestety z powodu skomplikowanego urazu na długi czas został wyeliminowany najbardziej znany i bramkostrzelny golkiper I ligi – Michał Wróbel.
Mimo wszystko wydawało się, że klub znad Wisły powraca na właściwe tory, ale szybko zweryfikowała to Miedź Legnica w Pucharze Polski. Rywale zwyciężając 3:0 sprawili, że podopieczni Tomasza Kafarskiego błyskawicznie pożegnali się z szansami na walkę z najlepszymi. W międzyczasie dokonano wzmocnienia formacji defensywnej, w postaci Michala Pitera-Bućko z Podbeskidzia Bielsko-Biała. Słowak wskoczył od razu do pierwszego składu, w zremisowanym 1:1 meczu z Chojniczanką w Chojnicach.
Zawodnicy z Piłsudskiego 14 prawdziwy test mieli jednak jeszcze przed sobą. W 5. kolejce I ligi podejmowali na własnym obiekcie jednego z głównych kandydatów do awansu – GKS Bełchatów. Gospodarze przez większość spotkania sprawdzian zdawali niemalże wzorowo, ale o rezultacie zadecydowała sama końcówka, podczas której kibice byli świadkami dantejskich scen. Najpierw za faul przed polem karnym czerwoną kartką został ukarany Bartosz Fabiniak, co skutkowało tym, że między słupki musiał wejść zawodnik z pola. Wybór padł na Dariusza Gawęckiego, ale ten nie miał większych szans przy obronie strzału rzutu wolnego, bowiem Michał Mak zachował się bardzo sprytnie i pokierował futbolówkę tak, by odbiła się do słupka. 0:1. Kilkadziesiąt sekund później goście wyprowadzili zabójczą kontrę, którą w podobny sposób – od słupka – sfinalizował znowu Michał Mak. Mecz zakończył się rezultatem 0:2, a kibice stadion opuszczali nie dowierzając w to, co zobaczyli. Niewiele brakowało, by Biało – Zieloni sierpień zakończyli jeszcze porażką z Termalicą Bruk-Bet Niecicza. Przeciwnicy prowadzili już 2:0, ale dobra postawa w drugiej połowie – mimo gry w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Macieja Rogalskiego – zaowocowała podziałem punktów.
WRZESIEŃ
Drugie 45 minut pojedynku ze Słoniami było początkiem – jak się później okazało – historycznej serii dla Olimpii na tym poziomie rozgrywek. Pierwszoligowiec z Grudziądza zanotował serię czterech zwycięstw z rzędu, co wcześniej na tym poziomie się mu jeszcze nie zdarzyło. Najpierw trzy punkty zostały zdobyte w wyjazdowym pojedynku ze Stomilem Olsztyn. – Potrzebna nam jest seria zwycięstw i myślę, że teraz może to nastąpić – z nadzieją mówił Adam Banasiak. I faktycznie – zespół szedł w dobrym kierunku. Zasłużone zwycięstwo nad GKS-em Tychy wlało nadzieję w serca grudziądzkich fanów. Olimpia poszła za ciosem i łącznie w czterech kolejnych meczach zdobyła komplet punktów, zwyciężając jeszcze z Wisłą Płock oraz Flotą Świnoujście. O Grudziądzu stało się głośno, ponieważ klub z tego miasta po 10. kolejkach zajmował drugie miejsce w tabeli rozgrywek zaplecza Ekstraklasy.
PAŹDZIERNIK
Wszyscy rywale tracili punkty, ale niestety podopieczni Tomasza Kafarskiego nie byli w stanie tego wykorzystać. Porażka z Sandecją Nowy Sącz nie zmieniła w układzie tabeli praktycznie nic. Po wygranej na własnym stadionie z Okocimskim KS Brzesko i kolejnymi stratami przeciwników, mecz w Katowicach mógł zapisać się w kartach historii klubu niezwykle pozytywnie. Biało – Zieloni mieli szansę zająć pozycję lidera rozgrywek. Mecz na Śląsku był ostatnim w 13. kolejce – i niestety – najbardziej „hucznym”. Gospodarze zmiażdżyli Olimpię 4:0, pokazując miejsce w szeregu. Tak dotkliwa porażka miała niestety swoje konsekwencje w kolejnych tygodniach. Dziesiąty miesiąc roku zakończył się porażką na własnym obiekcie z Miedzią Legnica. – Nic nie mamy na swoje usprawiedliwienie, wypada tylko przeprosić za to kibiców, że oglądali słabe spotkanie – mówił wówczas szkoleniowiec Olimpii.
LISTOPAD
– Jesteśmy świadomi tego, ze obecnie gramy poniżej oczekiwań, ale myślę, że zespół jest dobrze zmotywowany do tego, by w Łęcznej powalczyć o komplet punktów – zapewniał trener Kafarski. Czarna seria w listopadzie osiągnęła jednak znaczne rozmiary. Najpierw 3 punkty w Łęcznej zdobył tamtejszy Górnik, a 9 listopada w derbach Pomorza na grudziądzkim stadionie lepiej zaprezentowała się Arka Gdynia. W obu pojedynkach znalazły się pozytywne fragmenty gry, ale to nie wystarczyło, by skutecznie przeciwstawić się rywalom.
Przedostatnią szansą na zdobycie kompletu oczek w końcówce rundy był mecz wyjazdowy w Rybniku. – Mecz w Rybniku może okazać się dla nas jeszcze cięższy, niż ten ostatni z Arką Gdynia. Przychodzi tam nowy trener, który być może jeszcze bardziej zmobilizuje tę drużynę, dzięki czemu można ona zacząć wygrywać, a nie tylko remisować. Drużyna Energetyka przegrała w tym sezonie tylko trzy spotkania, co oznacza, że nie popełniają zbyt wielu błędów w formacji obronnej i nie dają przeciwnikowi dużego pola manewru, żeby „ośmieszyć” ich w defensywie – zauważył Robert Szczot. Konfrontacja z ROW-em miała dwa oblicza, w końcowym rozrachunku szczęśliwe dla gości. Przy prowadzeniu rybniczan 1:0, sędzia w ciągu minuty pokazał im dwie czerwone kartki, co nieco ułatwiło grę Biało – Zielonym. Ostatecznie po męczarniach Olimpia wygrała na śląskim terenie 2:1, co w całej historii rywalizacji na szczeblu centralnym zbyt często się nie zdarzało. – Nie wiem dlaczego moim piłkarzom, na tak świetnie przygotowanym boisku, przeszkadzała piłka. Było widać nerwowość, wynikającą z naszych ostatnich wyników w lidze. Oczywiście wygrana cieszy, ale z postawy drużyny – do pewnego momentu – nie jestem zadowolony – skomentował po meczu Tomasz Kafarski.
Olimpia po 17. kolejkach zajmowała piąte miejsce, mając do rozegrania jeszcze jedno spotkanie przeniesione z wiosny, z Dolcanem Ząbki. Niestety rywale ponownie znaleźli sposób na oszukanie defensywy zespołu Tomasza Kafarskiego i przed przerwą zimową zainkasowali dodatkowe 3 punkty. – Ciężkim momentem dla zespołu jest to, gdy się przeważa na boisku, a w pewnym momencie traci się bramkę. Takie sytuacje dobitnie rozbijają zespół i tak się chyba stało w przypadku Olimpii – skomentował Robert Podoliński, szkoleniowiec Dolcanu.
Ostatecznie rok 2013 grudziądzanie zakończyli na siódmym miejscu w tabeli. Liderzy jednak za bardzo się jeszcze nie oddalili. Strata do miejsca premiowanego awansem to tylko 6 punktów.
GRUDZIEŃ
Klub jeszcze w grudniu zabrał się za testowanie zawodników. W meczu sparingowym z Bytovią Bytów zagrał m.in piłkarz Garbarnii Kraków – Sebastian Leszczak. Zapadła także pierwsza decyzja personalna. Po trzyletnim pobycie, z Grudziądzem pożegnał się boczny pomocnik – Adrian Frańczak.
źródło: własne
Fot. Kamil Zieliński / Dawid Madaliński / Ekstraklasa.net