„Przede wszystkim chciałbym, żeby wróciły zwycięstwa w domu.” – wywiad z Trenerem Zbigniewem Smółką.
______________________________________________
Redakcja (R): Rozpoczął Pan pracę w Olimpii w styczniu. Czy udało się już poznać miasto?
Zbigniew Smółka (Z.S.): Oj, nie. Na razie tylko hotel, praca i nie ma na to czasu. Jest bardzo ciężki okres i trzeba zrobić jak najwięcej, żeby poznać drużynę i dobrze ją przygotować. Mam nadzieję, że przyjdą takie czasy, aby znaleźć chwilę na poznanie miasta.
R: „Chciałbym pracować tam, gdzie będzie mnie widział człowiek, który wykłada na klub pieniądze i nie musi decydować o przyszłości trenera przez pryzmat tego, czy niezadowoleni są z tego kibice czy piłkarze”. Czy myśli Pan, że Grudziądz to jest to miejsce?
Z.S.: Myślę, że za wcześnie, żeby o tym mówić. Przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że władze klubu są, mówiąc kolokwialnie, z branży i wiedzą co to jest mikrocykl, przygotowanie. Ten dialog jest prosty i łatwy do zrozumienia dla obu stron. Na pewno łatwiej rozmawia się z takimi ludźmi, bo to jest dla mnie nowość, że prezes klubu zna się na futbolu i, że trenera ocenia się po ciężkiej pracy i po tym ile ta osoba może dać zespołowi. Na tym teraz się koncentrujemy.
R: Pana dorobek trenerski – zacznijmy od zaplecza Ekstraklasy – Zawisza Bydgoszcz: 16 spotkań, Stal Mielec: 59 spotkań, ekstraklasowa Arka Gdynia: 32 mecze, Widzew Łódź, a ostatnio Chojniczanka Chojnice: 18 spotkań. Co skłoniło Pana do przyjścia do Olimpii i podjęcia się, z mojej perspektywy – jako fana Olimpii, najtrudniejszej misji w historii piłkarskiego Grudziądza?
Z.S.:Uważam, że trener, który pracuje się rozwija, a trener, który nie pracuje się nie rozwija. Mimo tego, że my trenerzy jeździmy na konferencje, kursy czy też staże to jednak doświadczenia na co dzień, czucia i poznawania drużyny, doskonalenie i szlifowanie swojego systemu gry oraz sposobu gry i wizji na futbol to rozwija. Po trzech miesiącach przerwy zaczęło mnie nosić. Ja jestem trenerem od 12 lat i tych przerw miałem niewiele. Raczej spowodowane one były jakimiś sytuacjami w danych klubach. Idzie się tam gdzie nas chcą. W połowie grudnia odebrałem telefon od prezesa Asenskyego, a później to już wszystko wydarzyło się w ciągu 24 godzin. Przedstawiono mi plan i ochotę pracy ze mną i decyzja zapadła. Jestem tutaj i koncentruje się na pracy. Uważam, że nie ma znaczenia na jakim poziomie się pracuje czy też gdzie się pracuje. Ważne jest z jakimi ludźmi się pracuje i to jest najistotniejsza kwestia.
R: Jako trener spotkał się Pan z Olimpią czterokrotnie – Zawisza Bydgoszcz, Stal Mielec, a ostatnio Chojniczanka, kiedy to Olimpia wygrała 3:1. Czy obecny zespół wygląda podobnie do tego, chociażby z ostatniego meczu w Chojnicach?
Z.S.: Zacznę od tego, że tych spotkań było wiele więcej. Na pewno pamiętam dwa mecze z Czarnymi Żagań za trenera Kaczmarka. Czy to jest ta sama Olimpia? W tej chwili mogę powiedzieć o chęciach zespołu, o ciężkiej pracy, że każdy dzień nie jest zmarnowany, tylko idziemy krok do przodu. Czy będzie to Olimpia z poprzedniej rundy, poprzedniego sezonu czy też ta, która pięła się kilka lat z dobrymi wynikami w górę to zweryfikuje liga i runda wiosenna. Na koniec rundy zweryfikujemy jakość zespołu, jakimi piłkarzami są piłkarze Olimpii i jaką drużynę stworzymy. W tym okresie najważniejsze jest, aby w zdrowiu się przygotować, a na oceny przyjdzie czas w czerwcu.
R: Olimpia zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Dorobek punktowy jest mizerny – tylko 13 punktów. Sytuacja jest bardzo podobna do sezonu 2015/2016, kiedy to Olimpia za trenera Jacka Paszulewicza biła się o utrzymanie w I lidze. W tej chwili mamy 19 spotkań do końca sezonu. Jak po kilku tygodniach przygotowań ocenia Pan szansę na utrzymanie zespołu na szczeblu centralnym?
Z.S.: Zrobimy wszystko, aby utrzymać II ligę i pozostać na szczeblu centralnym. Taki przede mną postawiono cel i do niego będziemy zmierzać. W każdym spotkaniu będziemy grali o punkty. Ten terminarz na wiosnę jest ciężki. Przede wszystkim chciałbym, żeby wróciły zwycięstwa w domu. Ja pamiętam Olimpię, która zawsze w domu punktowała i tutaj zawsze było ciężko. Chciałbym taką drużynę stworzyć, żeby – jak to powiedziałem moim piłkarzom – nie może być tak, że nie może ktoś przyjechać do nas do domu i przestawiać nam meble. Muszą działać według zasad, które my narzucimy i jak kogoś ugościmy. Jestem przekonany, że gościnni dla gości nie będziemy.
R: Mankamentem Olimpii od ponad roku jest brak zwycięstwa na własnym stadionie. Natomiast w rundzie jesiennej obecnego sezonu źle spisywała się ofensywa – tylko 15 strzelonych bramek oraz szybka strata bramek, na przykład prowadzenie 2:0, a mecz kończył się wynikiem 2:2. Nad czym pracuje Pan najbardziej w okresie przygotowawczym?
Z.S.: Wraz z moim sztabem wykonałem bardzo dokładną analizę i kilka rzeczy potwierdzam. Przede wszystkim chciałbym pójść w kierunku pro aktywnego futbolu. Chciałbym, żebyśmy w domu zasługiwali na zwycięstwa i żebyśmy dominowali, potrafili utrzymać się przy piłce, aby po odbiorze piłki szybko przechodzili do ataku. Stawiam na przygotowanie motoryczne, bo ja nie przywykłem, żeby moje drużyny końcówki miały dużo słabsze, a tutaj tak było. Na razie powiem, że zespół pracuje ciężko i to jest dla mnie najistotniejsze. No i chyba jeszcze to, że – odpukać w niemalowane – jest zdrowie i to jest najważniejsze.
R: Na jakim etapie w okresie przygotowawczym jest zespół? I pytanie, które nurtuje kibiców w Grudziądzu – czy na początek rundy będzie gotowy Joao Augusto?
Z.S.: Nie będę ukrywał, że znam tego piłkarza. Nawet ostatnio żartobliwie mu powiedziałem, że zerknąłem na analizę Olimpii będąc w innych zespołach i zwracaliśmy szczególną uwagę na jego postać. Jest to na pewno zawodnik o nietuzinkowych umiejętnościach. Jego przerwa była bardzo długa. Teraz krok po kroku wprowadzamy go w bieganie i delikatne operowanie piłką. Jeżeli będzie we wszystkim trochę rozsądku i szczęścia to możemy liczyć, że do miesiąca wejdzie w pełen trening z drużyną.
R: „Gra obronna wyglądała tak, jakby dzieci przyszły pograć z rodzicami”. „Te ostatnie mecze pokażą, czy zawodnicy mają krztę honoru”. Wiele osób mówi o Panu tyran pracy, jako osobę działającą bardzo profesjonalnie i osobę znającą się na tym co robi. Jak Pan sam siebie postrzega?
Z.S.: Trudno mi samego siebie oceniać, natomiast nigdy nie będę udawał, że czegoś nie widzę. Piłkarze, którzy chcą się rozwijać i każdego dnia być lepsi, zrobię wszystko, żeby powiedzieli, że trafili na odpowiedniego trenera. Ja jestem od tego, żeby ich rozwijać, trzymać w ryzach i powodować, żeby byli lepszymi piłkarzami. Ja nie uważam, że my trenerzy jesteśmy od tego, aby zmuszać, namawiać, prosić tych, którzy nie chcą. To jest zawód, który kochamy i za to jeszcze nam płacą. Ze mną mają ciężko ci, którzy są leniwi, nie chcą albo są w tym zawodzie, bo myślą, że jest łatwo. Ci którzy chcą pracować to na pewno będą zadowoleni, a ci, którzy nie chcą to ja się nimi nie przejmuje.
R: Z Pana słów wynika, że nie będzie taryfy ulgowej i nie będzie „świętych krów” dla piłkarzy zasłużonych i lubianych przez grudziądzkich kibiców.
Z.S.: W każdym zawodzie wiemy, że jak przymkniemy oko, nie przygotujemy się i nie damy z siebie wszystkiego to wcześniej czy później za te błędy płacimy. Natomiast ja zawsze powtarzam piłkarzom – jeżeli macie problem, jeżeli ktoś komuś nie pasuje to popatrzcie na lewą pierś i pomyślcie gdzie jesteście i dla kogo gracie. W tym momencie nie liczy się jednostka, nie liczy się piłkarz, nie liczę się ja. Liczy się Olimpia i musimy zrobić wszystko, żeby utrzymać Olimpię na szczeblu centralnym i zrobić wszystko, żeby nas tu dobrze wspominano – z ciężkiej pracy, z tego czy daliśmy z siebie wszystko. Natomiast nie interesuje mnie jak kto mnie będzie odbierał. Ja jestem trenerem, szefem tego zespołu i każdego dnia muszę powodować, żeby piłkarze byli lepsi, zdyscyplinowani i żeby oddawali serce dla Olimpii. I jeżeli tutaj jestem to ja tak będę postępował. Głaskać tu nie przyszedłem – można iść do psychologa, do spowiedzi, można iść się przytulić do żony. Ja przyszedłem tutaj zrobić ciężką pracę. Ostatni piłkarz jest dla mnie równie ważny jak pierwszy. Nie wiem nawet co znaczy być „świętą krową”. Na świecie liczą się ludzie, którzy nam ufają i są blisko nas. Koncentruje się na tych, którzy chcą, a jak na razie widzę, że Ci chłopcy chcą. Zobaczymy jak to będzie dalej jak ktoś usiądzie na ławce, jak będzie inna koncepcja, jak ktoś nie będzie w formie. Zawsze jest jedenastu zadowolonych, ośmiu wkurzonych, a dla pozostałych trener jest dramatyczny i się nie nadaje. Trzeba spowodować, żeby piłkarz wiedział dlaczego nie gra, jakie ma mankamenty i aby każdy piłkarz wiedział, że każdego dnia musi robić krok na przód. I to jest moja idea i filozofia pracy.
R: Wracając jeszcze do okresu przygotowawczego – mamy za sobą kilka pożegnań, kilka przyjść do zespołu. Czy planuje Pan jeszcze jakieś transfery. I pytanie często zadawane – czy zamierza Pan stawiać na młodzież z Akademii Olimpii?
Z.S.: Jeżeli młodszy zawodnik jest dobry jak doświadczony to gra młodszy. Ale on nie może dostać nic za darmo. Młody zawodnik musi udowodnić swoją wartość ciężką pracą, umiejętnościami. Wielu młodych piłkarzy wprowadzałem do zespołu i rozwijali się świetnie. Ta młodzież chce i jest zaangażowana. Natomiast musimy pamiętać o jednym – w każdym mieście jest wychowanek czy też akademia. Tutaj zaczyna się ta akademia rozwijać. Kiedyś był z tym problem, natomiast myślę, że to będzie owocowało w najbliższych latach. Wydaję mi się jednak, że prawdziwi kibice Olimpii oczekują ode mnie, żebym wykonał zadanie i koncentrował się na wyniku. A jeszcze przy tym jak na wiosnę odpali jeden czy drugi młody zawodnik i wykorzysta swoją szansę, dojdzie do formy, zaadoptuje się do intensywności treningowej jaką staram się narzucić to tylko chwała mu za to. Ale pamiętajmy, że to nie jest zabawa. Tu jest wielu ludzi w których sercach jest Olimpia i to nie jest czas na żarty. Przede wszystkim – w domu musi być charakter. Można przegrać mecz, ale wtedy nie ma się sił zejść z boiska.
R: Dla Olimpii będzie to najważniejsza runda – utrzymanie II ligi to zadanie, które powierzył Panu prezes Asensky. Jest to jednocześnie duże obciążenie psychiczne, zarówno dla sztabu szkoleniowego jak i zespołu. Czy nie obawia się Pan, że ciśnienia i presja będą zbyt duże?
Z.S.: Presja jest fajna w futbolu i powinna być narzucona od dziecięcego wieku każdego dnia. Tylko człowiek, który radzi sobie z presją jest w stanie coś osiągnąć. Natomiast ja uważam, że w piłce presji nie ma. Presję może mieć człowiek, który ma pięcioro dzieci i zarabia 2000 miesięcznie, górnik, który musi zjechać na 1200 pod ziemię czy marynarz, który wyjeżdża na 3 miesiące i nie widzi swojej rodziny. O jakiej presji my mówimy w piłce? Tu musi być praca, koncentracja i radzenie sobie z presją. Każdy sport ma presję. To jest ta jakość i detale, że musimy sobie z presją radzić. Ja jestem człowiekiem, który nie zajmuje się niczym na co nie mam wpływu. Staram się dać z siebie wszystko na rzeczy na które mam wpływ.
R: Dwa pierwsze spotkania rudny wiosenne – z Motorem Lublin i Bytovią Bytów rozegrane zostaną w Grudziądzu. Natomiast trzecie to wyjazdowe spotkanie z Chojniczanką Chojnice. Czy jest to dla Pana mecz, który będzie Pan odbierał personalnie?
Z.S.: Historię należy znać, ale nie należy się nią przejmować. Praca w Chojnicach to historia. Ja będąc tam dawałem z siebie wszystko. Podobno nie pasowałem charakterologicznie. Być może za dużo wymagałem, być może za dużo chciałem zmienić. Ja z czystym sumieniem odchodziłem stamtąd, zwolniony przez telefon. Natomiast na wiosnę każde spotkanie będzie dla nas istotne. Uważam, że najważniejszy jest w tej chwili pierwszy mecz z Motorem. Natomiast w Chojnicach to będzie dla nas fajne spotkanie – my nie mamy takiego ciśnienia. Chojniczanka to drużyna inaczej zbudowana, z innym budżetem i mająca na celu awans. My tam pojedziemy walczyć, nie oddamy nic za darmo i nie położymy się. Myślę, że ci, którzy w Chojnicach mnie znają wiedzą, że nie będzie łatwo. Na wiosnę w każdym meczu zrobię wszystko, aby pokazać naszym piłkarzom słabe strony przeciwnika, żeby przygotować w mikrocyklu do następnego spotkania, obrać strategię i żeby być sprawiedliwym trenerem i postawić na ludzi, którzy zasługują na grę. Nie będę stawiał na tych, których podpowiadają ludzie, którzy widzą drużynę raz w tygodniu. Ja jestem za to odpowiedzialny i z tego chcę się wywiązać. My mamy cel i musimy punktować.
R: W okresie przygotowawczym Olimpia jest po kilku spotkaniach kontrolnych. Czy ma Pan już oceny czy głębsze analizy wszystkich piłkarzy? I czy ma Pan już takich podstawowych 11-15 piłkarzy, którzy odegrają kluczowe role w rundzie wiosennej?
Z.S.: Każda jednostka treningowa powoduje, że próbuje się szukać rozwiązań i wariantów. Próbuję, aby zawodnicy poznali różne pozycje. W tym tygodniu, z ciekawości dla kibiców powiem, że skończyłem osiemnasty wariant. Mam 18 wariantów składu, który może się wydarzyć w trakcie rundy – będą kartki, będzie dużo spotkań, będą urazy, oby jak najmniej. Ja muszę być przygotowany na każde rozwiązanie. Chcemy jeszcze zrobić dwa transfery i nie ukrywamy tego. Chcemy zawodników głodnych, pracowitych, którzy jeszcze nie liczą pieniędzy, ale przede wszystkim liczą na przyszłość i rozwój w Olimpii. Jeżeli doszłoby do nas dwóch zawodników, takich, których zaakceptujemy wraz z dyrektorem, takich, którzy dadzą jakość i podniosą rywalizację na pozycjach to będzie fajnie. Ale muszę powiedzieć, że jest tutaj piłkarz, który przy dobrym prowadzeniu poradziłby sobie w Ekstraklasie. Jest to chłopak, który może grać na dwóch, trzech pozycjach. Postaram mu się pomóc, aby grał w wielkiej piłce.