Jak ogólnopolskie media skomentowały sobotnią, wysoką wygraną nad Sandecją Nowy Sącz w 14. kolejce rozgrywek zaplecza Ekstraklasy?Jak ogólnopolskie media skomentowały sobotnią, wysoką wygraną nad Sandecją Nowy Sącz w 14. kolejce rozgrywek zaplecza Ekstraklasy?
Nowości – Przeciwnik ułatwił zadanie
Olimpia Grudziądz była zdecydowanie lepszym zespołem w potyczce z Sandecją Nowy Sącz. Podopieczni Dariusza Kubickiego zasłużenie wygrali na własnym boisku 4:1.
Gospodarze od początku narzucili swój styl gry, a pod pole karne próbowali często przedostawać się długimi podaniami. Sandecja także nie zamierzała oddawać pola, większość sytuacji kreować skrzydłami.
Mimo to więcej zagrożenie pod bramką sprawiali miejscowi. Już po kwadransie powinni prowadzić 1:0. Marcin Woźniak zagrał prostopadle do Macieja Rogalskiego, który zgubił obrońcę i wyłożył piłkę Marcinowi Kaczmarkowi, a ten z bliskiej odległości przestrzelił.
W 21. minucie Olimpia wyszła na prowadzenie. Woźniak przedarł się w pole karne i spod linii końcowej przerzucił piłkę na długi słupek, a tam Arkadiusz Aleksander skierował piłkę do siatki. Ten sam zawodnik wkrótce mógł wpisać się po raz drugi na listę strzelców, dwie sytuacje miał także Robert Szczot. Wreszcie w 34. minucie, po dośrodkowaniu Denisa Popovicia z rzutu rożnego, swojego trzeciego gola w biało – zielonych barwach strzelił Bartosz Jaroch.
Wszystko pod kontrolą
– Mam dobrą rundę. Piłka w polu karnym mnie szuka – cieszył się po meczu młody obrońca Olimpii. – Zrealizowaliśmy cele, jakie założył nam trener. Na drugą połowę wyszliśmy zmobilizowani i mieliśmy wszystko pod kontrolą.
Tuż po zdobyciu drugiego gola obrońcy Olimpii zaspali. W jednej z akcji w polu karnym faulowany był Adrian Danek i sędzia podyktował jedenastkę. Pewnym jej egzekutorem okazał się były gracz grudziądzkiej ekipy – Adrian Frańczak.
Olimpia mogła szybko odpowiedzieć. Świetny Denis Popović ograł obrońcę Sandecji i podał do Rogalskiego, którego strzał pewnie obronił Marek Kozioł.
Drugą część spotkania miejscowi rozpoczęli kapitalnie, wychodząc z szybką akcją z własnej połowy. Aleksander podał do Popovicia, który pewnym strzałem pokonał bramkarza gości.
W 65. minucie Słoweniec zaliczył drugą asystę, dośrodkowując idealnie z rzutu rożne na głowę Michala Pitera-Bućko, który ustalił wynik meczu. Po tej akcji emocje praktycznie się skończyły.
– Wszystkie atuty i argumenty Olimpia miała po swojej stronie – przyznał Piotr Stach – trener Sandecji. – Poparła to kilkoma bramkami. Nasze ubytki kadrowe były aż nadto widoczne. Staraliśmy się zagrać otwarty futbol, a rywale zasłużenie wygrali.
Skuteczni po przechwytach
– Przeciwnik ułatwił nam zadanie, bo faktycznie nie grał na remis – odpowiedział Dariusz Kubicki, szkoleniowiec Olimpii. – Długo utrzymywał się przy piłce, a my po przechwytach byliśmy skuteczni. To zadecydowało o wyniku.
Warto dodać, że po jednym ze starć w drugiej połowie boisko musiał opuścić Marcin Woźniak. Pierwsza diagnoza sztabu medycznego – złamany nos obrońcy.
Gazeta Pomorska
Przegląd Sportowy – Pędzą jak grudziądzki ekspres
Piłkarze Olimpii wygrali czwarty mecz na swoim boisku w tym sezonie. – Mamy drużynę do tańca i do różańca. Jeżeli utrzymamy tę jedność, wywalczymy awans do ekstraklasy – mówi Łukasz Sapela, bramkarz czwartego zespołu pierwszej ligi.
Olimpia nie przegrała jedenastego kolejnego spotkania na zapleczu Ekstraklasy. Do lidera tabeli traci tylko dwa punkty.
– Nie mówimy tego głośno, ale to nasz cel: chcielibyśmy grać w przyszłym sezonie w najwyższej lidze. Mamy mocny zespół doświadczonych graczy, którzy w trudnych momentach potrafią zjednoczyć drużynę. Trochę szkoda tych kilku remisów, ale dobrze, że Termalica też trafi punkty. Wszystko się wyrównuje – kontynuuje Sapela. – Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się takie startu. Rozpędziliśmy się jednak i nie zamierzamy się zatrzymywać – kończy bramkarz. W następnej kolejce Olimpia gra z GKS Tychy, który nie wygrał od trzech kolejek.
Sportowe Fakty
Nie było niespodzianki w Grudziądzu, gdzie miejscowa Olimpia nie dała najmniejszych szans Sandecji Nowy Sącz, bezproblemowo wygrywając 4:1.
To, że Olimpia Grudziądz jest w gazie i to ona będzie faworytem wiadomo było już przed spotkaniem. Mimo odważnych zapowiedzi pomocnika gości Mateja Nathera mało kto dawał Sandecji szanse w starciu z ekipą, która od 10. kolejek nie doznała porażki. 90 minut otwartej gry przeciwko faworytowi nie przyniosło spodziewanych efektów i przyjezdni wyjechali z Grudziądza na tarczy.
Prezentująca ofensywny styl Sandecja po raz pierwszy ukarana została w 22. minucie. Wówczas na lewym skrzydle pokazał się Marcin Woźniak, który łatwo minął rywala i dośrodkował w pole karne. Tam w olbrzymim zamieszaniu i niepewnym zachowaniu Marka Kozioła, Arkadiusz Aleksander strzałem z kilku metrów wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Stracona bramka wyraźnie deprymująco podziałała na zawodników gości przez co podupadła ich gra w ofensywie i to biało-zieloni zdominowali spotkanie.
W 34. minucie padł drugi gol, a jego autorem okazał się miejscowy obrońca. Po centrze z kornera w szesnastce gości powstało olbrzymie zamieszanie, w którym najszybciej odnalazł się Bartosz Jaroch. Niespełna dwie minuty później odżyły nadzieje Sandecji. Szukający sobie miejsca Adrian Danek został nieprawidłowo zatrzymany w polu karnym i arbiter wskazał „na wapno”. Z 11 metrów futbolówkę do siatki skierował były gracz Olimpii Adrian Frańczak za co zebrał od miejscowej publiczności burzę oklasków. Gol kontaktowy nie pobudził jednak zawodników z Nowego Sącza, którzy nie starali się pójść za ciosem i spokojnie „dotrwali” do przerwy.
Druga odsłona przyniosła szybkie trafienie na 3:1. Denis Popović wzorowo wykorzystał prostopadłe podanie i w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie dał mu żadnych szans, skutecznie uderzając po ziemi. Olimpia, mając dwubramkowe prowadzenie nie miała prawa wypuścić wygranej z rąk i… nie wypuściła.
W 65. minucie publiczność obejrzała następnego gola i kolejny raz do siatki trafił obrońca gospodarzy. Tym razem był nim Michal Piter-Bucko, który po centrze z rzutu rożnego, wyskoczył wyżej od defensorów i pewnym strzałem głową podwyższył wynik. Jak się później okazało, więcej bramek nie padło. Triumf Olimpii nie podlegał dyskusji, a Sandecja po szczęśliwej wygranej sprzed tygodnia, z Grudziądza wróciła na tarczy.
Ekstraklasa.net – Pewne zwycięstwo Olimpii
W Grudziądzu sobotni pojedynek zapowiadał się ciekawie ze względu przedmeczowych wypowiedzi w szczególności Sandecji, którzy zapowiadali otwartą i ofensywną grę. Mecz był ważny dla jednych jak i drugich – Olimpia goni czołówkę zaś Sandecja chciała oddalić się od miejsc zagrożonych spadkiem.
Początek spotkania już pokazał, że słowa wypowiedziane przez gości nie były rzucone na wiatr, a Sandecja rozpoczęła mecz wysokim pressingiem. Pomimo to pierwszą groźną akcję przeprowadzili grudziądzanie, w której to Marcin Kaczmarek otrzymał piłkę w polu karnym i mając przed sobą tylko bramkarza oddał strzał po, którym to piłka minęła słupek bramki Kozioła. Podopieczni Piotra Stacha próbowali dalej atakować i forsować obronę Olimpii, lecz ich starania większych korzyści nie przynosiły, gdyż zawsze akcję zdążył przerwać Bućko i Łabędzki.
Gra była dość wyrównana, goście jak i gospodarze grali otwarty futbol, a po upływie 15 minut Kaczmarek po raz kolejny uderzał na bramkę Kozioła tym razem po akcji rozegranej z Rogalskim. Biało-zieloni cały czas dążyli do przejęcia inicjatywy i stłamszenia obrony rywali, aczkolwiek do tego potrzebna była bramka na którą nie trzeba było długo czekać.
W 22. minucie świetnym wejściem w pole karne popisał się Marcin Woźniak, który dograł piłkę na głowę Jarocha i po jego uderzeniu do interwencji został zmuszony bramkarz gości odbijając piłkę zbyt lekko przed siebie co wykorzystał Arkadiusz Aleksander pakując futbolówkę do siatki bezradnego bramkarza. Olimpia obejmując prowadzenie zdobyła w końcu optyczną przewagę, przez co coraz częściej gościli na połowie Sandecji atakując. Grudziądzanie spokojnie rozgrywali piłkę, a przyjezdnym stracona bramka podcięła skrzydła na, wskutek czego bramka Sapeli była niezagrożona.
W 34. minucie gospodarze wywalczyli rzut rożny po, którym podwyższyli prowadzenie, Popović dośrodkował, a akcję sfinalizował Bartosz Jaroch. Sandecja zaczęła od środka i chwilę później sędzia podyktował rzut karny po faulu na Danku. Do wykonania „11” podszedł były zawodnik Olimpii Adrian Frańczak i precyzyjnym strzałem nie dał szans Sapeli. Po strzelonej bramce kontaktowej Sandecja starała się pójść za ciosem, lecz obrona Olimpii była tego dnia zbyt dobrze zorganizowana, by akcje gości zakończyły się powodzeniem. Do końca pierwszej połowy wynik się nie zmienił i to gospodarze schodzili do szatni w lepszych nastrojach.
Drugą część spotkania lepiej rozpoczęła Olimpia, biało-zieloni od razu ruszyli do ataku i po świetnej akcji Aleksandra gospodarze mieli rzut wolny w obrębie pola karnego, z którego akurat tym razem nic nie wynikło. Mieliśmy 50. minutę, a podopieczni Dariusza Kubickiego podwyższyli prowadzenie za sprawą Denisa Popovicia, który wychodząc sam na sam z bramkarzem nie dał mu żadnych szans, asystował mu popularny Alek.
Parę minut później Sandecja próbowała odpowiedzieć, lecz po strzale Urbana piłka przeleciała tylko nad poprzeczką. Grudziądzanie po zyskaniu większej przewagi cofnęli się nieco i oczekiwali na błąd rywali i kontrataki, przez co Sandecja została zmuszona do ataku pozycyjnego, w którym to najlepiej sobie nie radziła.
Za to w 65. minucie Olimpia „dobiła” przyjezdnych czwartą bramką i w tym momencie można było powiedzieć, że jest już po meczu. Bramkę zdobył Michal Piter-Bućko po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Popovicia.
Biało-zieloni w pełni panowali nad boiskowymi wydarzeniami grając spokojnie sobie piłką i rozgrywając od własnej połowy w obliczu bezradności gości. Na dziesięć minut przed końcem po błędzie Sandecji udało wyprowadzić się kontratak, w którym to Szczot zdecydował się na uderzenie z dystansu co okazało się złym wyborem, gdyż bramki nie było, a zamiast strzelić mógł wystawić piłkę koledze z drużyny, który znalazłby się „oko w oko” z Koziołem. Wynik do końca nie uległ zmianie, gospodarze w pełni panowali nad tym co dzieje się na boisku.
Olimpia Grudziądz po sobotnim zwycięstwie traci, zaledwie dwa punkty do lidera zaś Sandecja spadła na 15 miejsce, które jest miejscem barażowym.
Tygodnik Sądecki – Porażka w Grudziądzu
Piłkarze Sandecji przegrali z Olimpią Grudziądz 4:1. Honorowe trafienie dla „biało-czarnych” zdobył Adrian Frańczak.
Od początku spotkania lepiej na murawie prezentowali się gospodarze, którzy już w 6 min. mieli doskonałą okazję do objęcie prowadzenia. Piłka po strzale Marcina Kaczmarka minęła jednak słupek bramki strzeżonej przez Marka Kozioła. W 15 min. ten sam zawodnik miał kolejną szansę na otwarcie wyniku spotkania, ale tym razem przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Limit szczęścia dla sądeczan wyczerpał się w 22 min. W zamieszaniu w polu karnym przytomnie zachował się Arkadiusz Aleksander i to on wpakował piłkę do siatki obok bezradnie interweniującego w tej sytuacji goalkeepera Sandecji. Niespełna kwadrans później gospodarze cieszyli się z kolejnej bramki. Na listę strzelców wpisał się Bartosz Jaroch. Podopieczni Piotra Stacha szybko zdołali jednak odpowiedzieć na ten cios i 120 sekund później było już 2:1. W polu karnym Olimpii sfaulowano Adriana Danka. Arbiter podyktował rzut karny, a na bramkę zamienił go Adrian Frańczak.
W 2 połowie piłkarze Olimpii udowodnili jednak swoją wyższość nad rywalem dwukrotnie go punktując. Najpierw, w 50 min. doskonałe podanie z głębi pola wykorzystał Denis Popovič, a w 65 min. Marka Kozioła strzałem głową pokonał Michał Piter – Bučko. – Zagraliśmy dziś otwarty futbol, nie chcieliśmy się bronić. W sytuacjach które stworzyliśmy dobrze w bramce spisywał się Sapela. W naszych akcjach czegoś brakowało – albo kilku centymetrów, metrów albo lepszego zagrania – powiedział po spotkaniu trener „biało-czarnych”.
Sadeczanin.info – Pogrom Sandecji w Grudziądzu
Olimpia Grudziądz była faworytem dzisiejszego spotkania i to nie ulegało wątpliwości. Zdawał sobie z tego sprawę również trener nowosądeczan Piotr Stach (wypowiedź w tym miejscu) ale dopóki mecz się nie zaczął można było dywagować, czy po zwycięstwie Biało-Czarnych w ostatniej kolejce nad Chrobrym Głogów 2-1 gra Sandecji nie polepszy się.
Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. Grudziądzanie nie dali przyjezdnym najmniejszych szans rozbijając ich aż 4-1.
W dwudziestej drugiej minucie padła pierwsza bramka tego meczu. Z lewej strony boiska dośrodkował Woźniak, w zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się eks napastnik Sandecji Aleksander, który strzałem z kilku metrów nie dał szans Koziołowi.
Już dwanaście minut później gospodarze znów napoczęli rywala zaliczając drugie trafienie. Ponownie w zamieszaniu w obrębie pola karnego Sandecji najlepiej odnaleźli się miejscowi, a konkretnie Jaroch, który skierował piłkę do bramki.
Nowosądeczanie obudzili się dwie minuty później, zdobywając bramkę kontaktową. Danek został sfaulowany w polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił Frańczak, były piłkarz… Olimpii. Mógł to i powinien być zwiastun lepszej gry gości, ale nic takiego się nie stało.
W drugiej połowie przeważali miejscowi. Zdobywając trzecią bramkę w pięćdziesiątej pierwszej minucie gry, praktycznie rozstrzygnęli losy meczu. Popović wychodząc sam na sam z golkiperem Sandecji nie dał mu szans.
Czternaście minut później było już 4-1. Piter-Bućko po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, najwyżej wyskoczył do piłki i zaliczył gola trefieniem z główki.
Wszystkie słabości nowosądeczan zostały w tym spotkaniu obnażone. Sandecja wraca do Nowego Sącza na tarczy. Czy ma zespół, który jest w stanie utrzymać się w pierwszej lidze? Niestety, na chwilę obecną nie.
źródło: Nowości / Gazeta Pomorska / Sportowe Fakty / Ekstraklasa.net / Przegląd Sportowy / Sądeczanin / Tygodnik Sądecki